Pod pojęciem „klasyczne neony” należy rozumieć te wykonane z odpowiednio uformowanych szklanych rurek napełnionych gazem szlachetnym (neonem, argonem, helem lub kryptonem). Rurki zakończone były elektrodami, do których płynął prąd powodując świecenie. Dzisiaj tak działające neony są już zabytkami, które zastąpiła technologia LED. Zamiast szklanych rurek są co najwyżej elastyczne, gumowe węże wypchane LED-owymi diodami. A kiedyś było tak pięknie...
Historia neonu sięga początku XX wieku. Wtedy to, w roku 1902, francuski fizyk i wynalazca Georges Claude jako pierwszy uzyskał światło przepuszczając prąd elektryczny przez zapieczętowaną rurę zawierającą gaz obojętny (neon). Na pierwszy neon używany w celach reklamowych trzeba było poczekać ponad 20 lat - powstał dla motoryzacyjnej firmy Pacard Motors z San Francisco i został zamontowany w 1923 roku.
Elgozy pisze: „Nie ma piękna bez światła. Podług przysłowia, w nocy wszystkie koty są czarne, jak i miasta. (…) Po omacku najpiękniejsze dzielnice Paryża pomylić się mogą z prowincjonalnymi dziurami”. Francuski autor nieco przesadzał, ponieważ ulice dużych miast po zmroku rozświetlały uliczne latarnie. Na początku zbyt jasno jednak od nich nie było… Przeskakując na polskie ulice - jak napisała Janina Gilewska-Dubis w książce „Życie codzienne mieszczan wrocławskich w dobie średniowiecza”:
„Latarnie uliczne wprowadzono we Wrocławiu dopiero w początkach XVIII wieku. Nie oświetlały one miasta zbyt dobrze, o czym można wnioskować z zarządzeń magistratu ostrzegającego, że chodzący po mieście w nocy ryzykują złamaniem ręki lub nogi”.
Wróćmy jednak do neonów, które większości Polaków kojarzą się przede wszystkim z latami PRL-u. To wtedy, szczególnie w latach 60. i 70., były najbardziej widoczne w przestrzeni miejskiej nadwiślańskich miast i miasteczek. Dzisiaj określilibyśmy je mianem reklamy zewnętrznej, ale wtedy właściwie niczego konkretnego nie reklamowały, a ich głównym zadaniem było rozjaśnianie szarzyzny polskiego socjalistycznego miasta przez naśladowanie barwnego, luksusowego świata krajów zachodnich.
W okresie Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej produkcją reklam neonowych zajmowało się powołane przez ministerstwo handlu wewnętrznego Przedsiębiorstwo Usług Reklamowych „Reklama”. Instytucja ta miała monopol na tworzenie neonów, ale nie zajmowała się tylko tym – zadaniem „Reklamy” było również kontrolowanie sprawności neonów i ich naprawianie. Awarie zdarzały się bowiem często, gdyż szklane rurki miały stosunkowo niewielką trwałość i mógł je zniszczyć nawet bardziej gwałtowny deszcz. Pracownicy „Reklamy”, wyruszali więc dwa razy w miesiącu w teren i sprawdzali czy wszystko świeci jak należy. A tam, gdzie nie świeciło, wysyłano ekipę naprawczą.
Z dzisiejszego punktu widzenia interesujące jest jak rygorystyczne były wymagania tworzenia neonów. Dość powiedzieć, że zatwierdzanie projektu i produkcja zakończona montażem mogły trwać nawet 3 lata. Każdy neon był jednak niepowtarzalny, a tworzenie, pod nadzorem miejskiej instytucji Naczelnego Plastyka, powierzano artystom - głównie architektom (m.in. Zbigniew Karpiński, Bohdan Lachert, Barbara i Stanisław Brukalscy), artystom-plastykom (m.in. Tadeusz Gronowski, Eryk Lipiński, Jan Mucharski), ale też tzw. „neoniarzom”, czyli artystom nie zawsze wykształconym, ale posiadającym ministerialne uprawnienia (m.in. Maksymilian Krzyżanowski, Zbigniew Labes, Tadeusz Rogowski). Na pewno żadnego neonu nie rysował specjalista po rocznym kursie w studium reklamy.
Najpierw powstawał projekt podstawowy, plastyczny, elektryczny i konstrukcyjny, który był opiniowany przez specjalną komisję i miejskiego plastyka, potem występowano o pozwolenie na budowę. Następnie elektryk opracowywał całość instalacji, a projektant statystyk konstrukcję nośną reklamy. Potem przystępowano do produkcji, a przedtem projektant neonu musiał wykonać rysunki robocze. Warto przytoczyć fragment ze wspomnień Jerzego Werszela, który w 1975 roku stworzył słynny wrocławski neon reklamujący PZU, umieszczony na dachu przy placu Kościuszki. Najbardziej charakterystyczna w neonie była sylwetka złodzieja uciekającego (a właściwie znikającego) po pojawieniu się skrótu PZU. Ale wróćmy do wspomnień:
Neony można określić mianem (niejedynego zresztą) paradoksu zeszłej epoki – w sztywnym systemie PRL-u powstawały abstrakcyjne formy graficzne, których autorzy posiadali przy tworzeniu pełną swobodę. Dzięki niej mogli, według słów Elgozy’ego: „pisać na najpiękniejszej z tablic: nocy”.
Dzisiaj dawne neony zniknęły z ulic miast, jednak pamięć o świetlnych reklamach przetrwała, a ich urok ma wielu zagorzałych miłośników, którzy często ratują świecące reklamy przed odejściem w zapomnienie. Wielką pasjonatką neonów jest fotografka Ilona Karwińska, która kilka świetlnych napisów ocaliła na własną rękę, tworzyła z nich wystawy i wydała książkę pt. „Warszawa. Polski neon”. W internecie można znaleźć poświęcone im strony np. Stary Neon czy profil facebookowy Łódzkie neony.
We Wrocławiu, w pobliżu siedziby Orchidea Creative Group, na podwórku przy ulicy Ruskiej 46, znajduje się Galeria Neony Wrocław. To właśnie tam w okresie PRL-u działało wrocławskie przedstawicielstwo przedsiębiorstwa „Reklama”, a dziś możemy podziwiać kilkanaście uratowanych przed wyrzuceniem, wspaniałych, świetlnych napisów rozwieszonych na elewacjach kamienic. Z pewnością widzieliście ich zdjęcia w social media, a jeśli nie – koniecznie powinniście odwiedzić tę niecodzienną galerię i pokochać polskie neony.